Pomoc dla Jagódki
www.izdebnik.pl - STRONA W PRZYGOTOWANIU ! Copyright 2005r. e-mail: izdebnik@izdebnik.pl
Główna Historia Turystyka Zdrowie Sport Edukacja Biznes Rozrywka OSP PKS Fotografia
Izdebnik - , gm. Lanckorona. Nazwa; prawdopodobnie pochodzenia wołoskiego. Wołosko-rumuńskie słowo „istep” oznacza osadę, miejsce zamieszkałe


Pani na Lanckoronie




Marta Paluch (Gazeta Krakowska, 2010-05-28 16:00:30, aktualizacja: 2010-05-28 16:00:30 )

Zofia Oszacka, wójt Lanckorony, nie wie jaki jest dzień tygodnia. - Środa? Aha - potakuje. Przez ostatni tydzień biegała w gumiakach po gminie i sprawdzała, gdzie osuwisko rozwaliło dom, a gdzie rzeka poszarpała brzeg. Przedwczoraj włożyła czarne lakierki. To dla premiera Tuska, który przyjechał wizytować gminę. I całe ubłociła.

Nawet jej przeciwnicy nie odmawiają jej energii i determinacji. Choć są i tacy, którzy zarzucają parcie na szkło i medialne bicie piany podczas powodzi. To przecież w jej gminie osuwiska oglądali kardynał Dziwisz i premier Donald Tusk.

Mieszkańcy są przekonani, że to ona ich sprowadziła. - Nie zabiegałam o to, nie dzwoniłam. Sami chcieli przyjechać - mówi Zofia Oszacka. - Ale chcieli, bo udało mi się spopularyzować Lanckoronę w Polsce - podkreśla. Medialna piana jak widać się przydała.

Biegi w gumiakach
Mieszkańcy gminy doceniają jej zachowanie podczas powodzi. - Odwiedza domy we wsi, praktycznie nie śpi. Od tygodnia z nami jeździ - mówi Adam Piwowar, strażak z miejscowej ochotniczej jednostki. - Dla mnie kobieta jest w porządku. Nie mam zastrzeżeń - dodaje. - Cały czas patrzy, czy czegoś nie trzeba - mówi Danuta Skorut z Łaśnicy. Pani wójt załatwiła jej żwir za tysiąc złotych. - Metrowy spad ziemi miałam, nie dało się wejść - mówi kobieta. Uskok zasypała żwirem i teraz może bez problemu wejść do domu.

Wójt Lanckorony podczas niespotykanej dotąd klęski osuwisk potrafiła współpracować m.in. ze strażakami i podejmować niestandardowe działania. - Strażacy kopali i wykładali specjalne opaski wokół domów, by woda szła bokiem i ich nie niszczyła - opowiada. Na jej prośbę wojewoda zamówił specjalne wiertła, którymi się sprawdza, gdzie jeszcze są osuwiska. Bowiem ruchoma ziemia nadal zagraża domom.

To dzięki pani wójt do gminy zjechali psycholodzy, którzy próbują pocieszać załamanych ludzi. Oszacka podała w gazecie numer swojego telefonu komórkowego - żeby się do niej zgłaszali ci, co potrzebują pomocy. Większości mieszkańców podoba się ten pomysł, choć niektórzy narzekają. - A co mi gadanie pomoże, skoro mam dom pęknięty? - pyta pan Michał.

W Podchybiu, przysiółku Izdebnika (gm. Lanckorona), domy są popękane, a większość ścian runęła. Tam ludzie są załamani i nie chwalą pani wójt jak gdzie indziej. - Czy pomaga? Chyba gadaniem - mówi rozgoryczona Janina Rapacz, do której domu nieubłaganie zbliża się brzeg osuwiska. Na ścianie jej gabinetu wiszą dyplomy - wójt roku (dwa), Europejczyk Roku, Złoty Dukat dla samorządowego kreatora przedsiębiorczości oraz dla najlepszej gminy wiejskiej w rankingu Rzeczpospolitej za 2006 i 2007 rok. To właśnie ze swojej gminy jest najbardziej dumna. Zofia Oszacka rządzi nią od blisko ośmiu lat.

Pani wójt nie jest zła
Większość mieszkańców docenia szefową gminy, choć ta pochodzi z Krakowa. Mieszka w Lanckoronie od ośmiu lat, w 1991 roku kupiła tutaj dom. Deklaruje, że jest w tych okolicach zakochana. Mieszkańcom podoba się odnowienie rynku, przyciągnięcie turystów, którzy po międzywojennym boomie na Lanckoronę zniknęli (po reformie administracyjnej w 1976 roku gmina znalazła się w województwie bielskim, które nie dbało o peryferyjny teren). Najbardziej jednak cenią sobie jej skuteczność w załatwianiu przyziemnych spraw.

- Dzięki jej staraniom uregulowali rzekę Skawinkę, która nam zagrażała - mówi Irena Faber, mieszkanka Łaśnicy. Strażacy są jej wdzięczni za załatwienie działki pod budynek OSP. - Były prawne problemy z jej przejęciem, a ona to załatwiła i zapłaciła kilkanaście tysięcy - mówi Adam Jurek, strażak z Łaśnicy. Dodaje, że dzięki niej Łaśnica ma asfaltową drogę, a cała gmina wodociągi. Wcześniej każdy musiał mieć studnię.

Ludzie z Izdebnika przypominają, że od 2002 roku, gdy Oszacka jest wójtem, korzysta na tym cała gmina. - Poprzednia wójt jeśli remontowała drogi, to tylko w Lanckoronie albo w swojej wsi. O nas nikt nie dbał. Teraz jest inaczej - mówi Jolanta Wójtowicz z Izdebnika. I dodaje, że Oszacka wybudowała tam przedszkole. - Nasza pani wójt nie jest zła. Ile ma pieniędzy, idzie i pomaga. A przecież wiadomo, że gmina dużo nie ma. Z pustego to i Salomon nie naleje - kwituje Irena Faber.

Tnie się, ale z klasą
Starosta wadowicki Teresa Kaczmarczyk żyje z Oszacką dobrze. - Nigdy nie miałam z nią żadnych problemów - mówi. Nie wszyscy jednak wystawiają jej laurki. Sołtys Izdebnika Tadeusz Łopata przyznaje, że jego stosunki z panią wójt przypominają huśtawkę - raz na górze, raz na dole. - Goni kobieta, to muszę przyznać. Podczas powodzi współpracuje nam się znakomicie - mówi Łopata. - Jest szybka, sprawna. Dzwonię do niej i pytam - wzywać koparki? Bo ona za to płaci. Wzywać. I rozłączamy się, załatwione - opowiada.

Bywało jednak różnie. - Ściąłem się z nią nieraz - przyznaje Łopata. Kiedy w ubiegłym roku rada gminy chciała jej przyznać podwyżkę 1700 zł brutto, był przeciw. - Uważałem, że skoro jest kryzys, to nie można ludzi w oczy kłuć takimi podwyżkami, zwłaszcza że wójt zarabia ponad 9 tys. złotych miesięcznie brutto - tłumaczy Łopata.

Ostatecznie podwyżka nie przeszła. Oszacka pamięta tamtą sprawę. - Przecież to rada gminy wnioskowała, nie konsultowali tego ze mną. Zresztą ja nie pracuję dla pieniędzy - podkreśla. Jednym z jej głównych oponentów jest radny gminy Krzysztof Chorąży z PiS (Oszacka jest członkiem PO). Wady pani wójt wylicza jednym tchem. - O uregulowanie rzeki walczyliśmy przez siedem lat - przypomina. I zaznacza, że na głębszą krytykę w mediach "przyjdzie jeszcze czas". - Jest czas na pracę i na sprzedawanie swojego wizerunku w mediach - dodaje.

- Wnioskowaliśmy o regulację rzeki wiele razy, ale to Wojewódzki Zarząd Melioracji o tym decyduje - ripostuje Oszacka. W mediach zaś mówi, że to konieczność. Krzysztof Chorąży ma kandydować w tegorocznych wyborach na wójta. Nieraz zalazł wójtowej za skórę. - Gdy robiła wodociągi dla gminy i mieszkańcy składali się po 1200 zł, on podał sprawę do prokuratury, że to nielegalne. Ale została umorzona - mówi Łopata. Oszacka w osądzie kontrkandydata jest wyważona. - To, że mam takiego przeciwnika jak pan Chorąży, świadczy tylko o demokracji - kwituje.

Szperanie w youtube
Atrakcyjna, ubrana w skórzany płaszcz, pani wójt to typ technokraty. Szczegółowo opowiada o planach zagospodarowania, rozwoju, nowych osiedlach. O sobie mówi skąpo. Hobby? - Lubię czytać o architekturze. Jestem molem książkowym. Rodzina, mąż? - Mam. Nie tęskni, gdy nie ma jej w domu całymi dniami? - Jakoś musi z tym żyć. Myślę, że jest ze mnie dumny - mówi spokojnie. Studia? Romanistyka, ale czy to ważne? Sport? - Nie bardzo. Zresztą, tutaj spacer jest wyzwaniem - wszędzie pod górę.

Po wielu pytaniach przyznaje wreszcie. - Mam takiego burego kundla - przybłędę. Buba. To nieśmiała suczka, ale sympatyczna i słodka. Chodzi za mną krok w krok - opowiada. Pani wójt wyrosła w Krakowie na ul. Mazowieckiej, chodziła do X LO. - Ale nigdy nie byłam prymusem ani perfekcjonistką. Uważam, że trzeba być elastycznym - a prymusi nigdy tacy nie są - podkreśla Oszacka. Przed tym jak została wójtem pracowała w fundacji Partnerstwo dla Środowiska, pozyskiwała fundusze unijne.

Kilka miesięcy temu mówiło się o niej jako o kandydacie na wojewodę. Wygrał Stanisław Kracik. Ale teraz, jeśli wygra w wyborach na prezydenta Krakowa, Zofia Oszacka ma szanse, bowiem jesienią kończy się jej kadencja. - No, może tak się mówiło. Ale teraz mam poważne zadania, nie będę się starać o stanowisko wojewody - kwituje wójt.

Jednym z tych wyzwań jest zbudowanie wioski dla wysiedlonych ludzi. 30 domów jest kompletnie zniszczonych, 70 - zagrożonych. Na gminnej ziemi - Oszacka chce przenieść całe wsie w jedno miejsce. - Chcemy zbudować osiedle domków szeregowych. Zbieramy już pieniądze na ten cel. Jeśli mieszkańcy będą chcieli, utworzą wspólnotę mieszkaniową - mówi Oszacka. Staje się bardzo rozmowna, gdy chodzi o pracę. - Jest moją misją, sprawia mi dużo radości. Gdy gdzieś jadę i mówię, że jestem z Lanckorony, to widzę uśmiechy i "o, z Lanckorony!". Widzę, że nasz wizerunek jest przyjazny, fajny - mówi.

- Jestem ambitna. Ale to ambicja, by moja gmina była zawsze najlepsza. - Twarda baba? To do mnie nie pasuje. Energiczna, stawiająca sobie wysoko poprzeczkę - na pewno tak. Akcję ratowania ludzi z osuwisk ocenia jednoznacznie. - Doskonale zorganizowana. Krytyką się nie przejmuje. - Jeśli mam czyste sumienie, takie uwagi mnie nie dotykają - mówi. Czy będzie kandydować na kolejną kadencję? - Najpierw popytam mieszkańców - mówi.

- To wymaga odwagi, następne lata będą ciężkie - budowa osiedla, inwestycje, długi, ludzie będą się z nią szarpać. Jeśli nie stchórzy, będę na nią głosował - mówi Łopata. Tymczasem pani wójt już się wierci. Śpieszy się do domu, do męża i syna. Chce usiąść w fotelu i włączyć ulubioną płytę Coldplay czy też kanadyjskiego barda Rufusa Wainwrighta. Albo przy komputerze, by wyszperać w you tubie jakieś stare, zapomniane piosenki. 2010-09-29
    Źródło :
  • Gazeta Krakowska
  • http://www.gazetakrakowska.pl/magazyn/261769,pani-na-lanckoronie,id,t.html#material_1