izdebnik, zabytki Szlifuj swój angielski izdebnik, zabytki
www.izdebnik.pl - STRONA W PRZYGOTOWANIU ! Copyright 2005r. e-mail: izdebnik@izdebnik.pl
Główna Historia Turystyka Zdrowie Sport Edukacja Biznes Rozrywka OSP PKS Fotografia
Izdebnik - , gm. Lanckorona. Nazwa; prawdopodobnie pochodzenia wołoskiego. Wołosko-rumuńskie słowo „istep” oznacza osadę, miejsce zamieszkałe
HISTORIA
Izdebnik
Galeria zdjęć
LEGENDY
Jak to się zaczęło?
Jarzębiak izdebnicki
Boginki z Izdebnika
ZABYTKI
Kościół św. Małgorzaty
Zajazd Stara Poczta
Stara Szkoła
Zespół dworski
jarzębiak izdebnicki
Jarzębiak izdebnicki

     Przysiółek Izdebnika sąsiadujący z Wolą Radziszowską noszący nazwę "Prymusówka" swoją nazwę zawdzięcza Staszkowi Prymusowi, który tu przed wielu, wielu laty żył i tu dokonywał swoich eksperymentów i odkryć.
     Staszek był chłopem niskiego wzrostu, jego sąsiedzi, a nawet baby, dziwowali się "takie toto małe, a takie przemądrzałe". Staszek na to miał odpowiedź: "Bo widzis, kiedyś ty w kolyjce stol po pszystojnoś i wysokoś jo se po rozum poleciol". I tak sobie Staszek rad z tego, że widzi co inni nie widzą, że słyszy co inni nie słyszą, myślał jakby sobie ulżyć w pracy, myślał o czym inni nawet nie śnili. Chodził sobie po lesie., wpatrywał się brzegiem drzewa, chodził brzegiem rzeki, wzrok topił w wodzie i dumał, dumał, dumał...a wzdychał przy tym.
     Pewnego razu, a było to jesienią, wybrał się Staszek do lasu na grzyby. Lato tego roku szczodre nie było, plony marne, sady prawie puste: ani jabłek, ani gruszek, ani śliwek. Gdzieniegdzie orzech na drzewie połyskiwał, a i tak na niego wiewiórka czyhała. Chodził Staszek, po lesie, chodził, ale grzybów też zbytnio nie było. Zaczął zbierać jarzębinę bo akurat była taka piękna, czerwona, sama pchała się do rąk Rozgryzł kuleczkę jałowca, smaczna mu się zdała, zebrał więc również trochę tych kuleczek. Czym się dało tym wypełnił koszyk, żeby z pustym do domu nie wracać.
     W domu te kilka marnych grzybków wybrał i do gotowania na sekulotke przygotował, a jarzębinę z jałowcem w koszyku zostawił. Następnego dnia miał w polu robotę. Od rana, z całą rodziną wyszli w pole, bo pogoda była zdatna, aby resztę ziemniaków wykopać i do piwnicy znieść na zimę. Sprzątanie z pola zajęło im kilka dni. Po zakończeniu roboty Staszek znów zaczął myśleć, wyszukiwać, ulepszać, próbować - musiał przecież coś robić. Roboty w polu nie było, a na dodatek tego zaczął padać deszcz; mokro, ani nosa z chałpy wychyl. Przypominał sobie Staszek o jarzębinie i jałowcu, i myśli: "A moze _by tak z tyk owoców lasu jako przychlipke do źymnioków ugotować? Sprobuje."
     Lubił eksperymentować więc spróbował chociaż, musiał przyznać szczerze, te owoce były już mocno zmienione: czuć je było kisem, w kilka miejscach pokryte białym nalotem. "To nic - myśli sobie Staszek - dodom wiyncy miodu to bedzie słotkie." Musicie wiedzieć, że Staszek miód miał bo wiedział gdzie się "pszczoły mają" i umiał ,,pszczoły podbierać" (cukru nie miał, bo cukier w naszym rozumieniu jeszcze we wsi nie był znany). Jak pomyślał tak zrobił. Zalał wodą - ze "swojego" źródełka -jarzębinę z jałowcem dodał miodu i gotuje. Niespotykany dotychczas zapach zaczął się z tego garnka wydobywać i po chałpie rozchodzić, a baba Staszka tiv krzyk: - Co tak śinierdzi? Co to zaś robis? Weź to i wy-wol, już w ty chwili. Słysys? Bo jak sie zeźle to będzie źle. Staszek to był chłop uparty, nigdy nikogo nie słuchał tylko swojego rozumu - jak to często mówiŁ I tym razem zrobił po swojemu, idąc tylko na ugodę z babą; przykrył panijący garnek cynową miednicą. Zebrana pod wypukłym sklepieluem Iniednicy para zaczęła spływać i w pewnej chwili kropelka spadła na rozpaloną blachę i... zapaliła się. - O rety! - wrzasnął i zdumiał się Staszek - a cus to za licho!. Po chwili sytuacja powtórzyła się. Dziwował się Staszek wielce. Wied7iał, że kiedy woda wrze, to para na zimrlej pokrywce skrapla się, ale żeby "woda" paliła się?. Nie, tego jeszcze nie widział! Postanowił spróbować, cóż to za woda co się pali. Uniósł nuedzucę, kropelki spłynęły do przygotowanej na ten cel miseczki, nie było tego wiele "woda, cysto woda, to cheba nie zaskodzi", pomyślał i spróbował. Po przełknięciu aż mu oczy na wierzch wylazły, dech zaparło, w żoładku grzać zaczęło, a po chwili ciepło objęło nogi, ręce i zaczęło podnosić się aż do głowy. Zrobiło mu się błogo jakby popił wina. Odczekał chwilę, żył. Świetnie się czuł. Postanowił powtórzyć eksperyment i tym razem było podobnie. Zaczął ulepszać, dodawać miodu, zbierać każdą kropelkę, żeby nie kapała na blachę, żeby było więcej. Próbował, było coraz lepsze, działało jak wino, tylko wystarczyło wypić 5 razy mniej, żeby "efekt" był taki sam, a głowa nie bolała iwymiotów nie było. Częstował sąsiadów, chwalił się swollil odkryciem gdzie tylko mógł, w końcu chłopi doszli do wniosku, że to coś

    "Ducha grzeje, gembe krasi
    no i lepse jes ot wina -
    ta pszerobiono jarzembina"

Wieść o tyln doszła do dworu. Ciekawy Pan złożył wiz}Ię Staszkowi, aby się wywiedzieć co i jak dokładnie, i na Iniejscu. Staszek jak to chłop polski, gościnności hołdujący, od raza Pana swoim wytworem poczęstował. Pan się przekonał, że w kazdej krążącej plotce jest dużo prawdy. To co pił było inne niz wino, smakowało, w"głowę szło" szybciej -j akieś czary czy co? Pan bardzo pragnął poznać przepis na to "coś", ale Staszek nie był skłonny tak za darmo zdradzić swój sekret. Zaczął marudzić, że to nie takie proste, bo teraz to zima, jarzębiny nie ma, jałowca też, miód już się prawie skończył, bo ta reszta co została to baba tv komorze zalnhnęła (zeby Inieć dla dziecisków po trochu), no, a o wodzie to on nawet nie wspomni, bo na pewno z innej wody takie "coś" nie wyjdzie jak tylko z tej wody źródlanej, ze źródełka w"dębowym rębie'', a teraz zima, kto będzie wodę nosił?
     Pan starał się wszystkie przeszkody usunąć: jarzębinę i jałowiec zdobędzie, wody z tego źródełka chlopi w konwiach nanieść muszą, miód jest i będzie wszystko co trzeba, żeby tylko on, Staszek do dworu przyszedł i pokazał jak takie "coś" sporządzić.
     Staszek mądry chłop był i wiedział, że tak od razu zgodzić się nie może jeżeli chce coś z tego swojego pomysłli utargować dla siebie i swojej rodziny, odpowiedział więc:
- Panie, kie jo ni mom casu. Jo mom tyle roboty, kie jo do dwoni pszyde? - chociaż dobrze wiedział, iż najbardziej zapracowani ludzie mają zawsze czas na wszystko.
Pan od razu załapał w czym rzecz "A chytry chłopie, tu cię mam, wiem, że za danno swojego pomysłti nie zdradzisz" i odezwał się:
- Staszek, jeżeli swój czas poświęcisz na zrobienie dla mnie tej twojej "mocnej wody" to ja tobie i twojej rodzinie dam kawał ziemi na własność. Nazwij tę ziemię jak chcesz, maże od swojego przezwiska "Prymusówka"? I niech ona będ7ie twoją własnością i twoich dzieci.
- A, to co innego - przyznał Staszek.
     Staszek zaczął się szykować do roboty we dworze, a Pan wyznaczył granice darowizny dla niego (zwanej "Prymusówka"). Poszedł, szybko zorganizował co potr-zeba. Początkowo chłopi ze źródełka wode nosili. Później zaczęli końmi wozić, ale był kłopot z cebarkami na wodę, a w końcu jeden z mieszkańców Izdebnika - Skotnicy (było to na trasie przewozu i noszeiua wody ze źródełka do dworu) zaczął beczki wyrabiać i w tych bekach zaczęto coraz to większe ilości wody do dworu zwozić. Coraz więcej było jej potrzeba. Produkcja "mocnej wody" została udoskonalona - nuednicę zastąpiły nirki schładzane wodą (aby proces skraplania był lepszy i szybszy). W podwyższonej temperaturze, w wielkich bekach przebiegała fennentacja - Staszek eksperymentował dalej. Razu pewnego do arcyksięcia Rainera przyjechał w odwiedzuiy książę z Włoch, przywiózł figi i rodzynki. Od razi.i te nowości Prymus wrzucił do jednej z beczek, po fermentacji poddał destylacji, smak był inny. Staszek doszedł do perfekcji, zaczął rozróżniać smaki - i tak stworzył cztery gatunki wódki: jarzębiak (przyrządzany z jarzębiny, jałowca, fig rodzynek, miodu), jarzębinka (słabsza, bardziej słodka, więcej iniodu), konifeiynka (inny skład owoców pohidnia), Starka ( żyto, ślado:vo jarzębina, nuiiej miodu). Wódki te były głównyin produktem eksportowym Galicji na Zachód, szczegóhue do Anglii, na przełomie wieków XIX i XX.
     Jak nagle wieść o Staszku Prymusie obiegła całą wieś tak nagle przestano o nim mówić. Kiedy zdradził Panu całą tajemnicę , nauczył go nowej receptury, przestał bywać we dwoi-ze. Receptura ta zawsze późnięj pazostawała tajemnicą właściciela dóbr izdebnickich i zatrudnionych mistrzów. Chłopi robiąc w gorzelni znali produkty (żyto, jarzębina, rodzynki, figi, miód), ale nie znali proporcji, zawsze to przygotowali panowie lub mistrzowie osobiście - było w tej recepturze coś takiego co panowie strzegli jak oka w głowie.

PS. Ostatnią osobą znającą dobrze recepturę Staszka Prymusa był właściciel dóbr izdebnickich Jakub Lewakowski. Kilkakrotnie zwracano się do niego po ową recepturę, ale nigdy jej nie przekazał - zmarł na początku lat osiemdziesiątych, został pochowany w rodzinnyin grobowcu na Rakowicach i zabrał ze sobą recepturę Staszka Pi-yinusa do grobu. Ukazująca się w latach 90-tych na rynku wódka "Jarzębiak izdebnicki", z krakowskiej rozlewiu wódek, była śmieszną podróbką oryginału, która nie utrzy,mała się na rynl.-tl, bo nie mogła, (a o Jarzębince, Konifei-yiice czy Starce nik-t nawet nie słyszał). Może ktoś - śladami Staszka Prymusa - pol.-tisi się o eksperymentowanie (wiedząc, że praktyka to królowa prawdy) i odtworzenie tamtego towaru eksportowego, który pomoże nam wejść do Europy.

jarzębiak izdebnicki
Objaśnienia:
Sekulotka - inaczej wodzianka to zupa ziemniaczana z grzybami
Przychlipka: namiastka kompotu
Jakub Lewakowski - syn Zygmunta Lewakowskiego bogatego przemysłowca ze Lwowa, senatora II RP, w latach trzydziestych XX w. właściciela fabryki wódek jak i całego klucza majątków ziemskich (Izdebnik, Zakrzów,Jastrzębie)

Źródło:
Biblioteka szkolna w Izdebniku